W Stambule najbardziej irytuje mnie to, że nie mogę mieć go tylko dla siebie…

21 października 2019

Niespokojny duch, który żyje w zgodzie ze swoim przeczuciem. Miejsce do życia najpierw testuje, później eksploruje. Niczego nie zakłada i niczego się nie spodziewa. Może dlatego Stambuł nie przyniósł jej rozczarowania, choć nie raz chciała z niego uciekać. I uciekała. Za każdym razem jednak wracała. Czy teraz też planuje powrót? Zapraszamy na rozmowę z Agatą Wielgołaską – blogerką, pisarką i entuzjastką podróżniczego życia. 

Już wiesz, która strona Bosforu bardziej Cię pociąga? 

Dobry początek… Myślę, że mimo wszystko europejska. Choć, gdybym w tym momencie miała wybrać miejsce do mieszkania, to pewnie wybrałabym stronę azjatycką.

Choć bardziej pociągająca jest ta europejska? 

Muszę przyznać, że po stronie azjatyckiej dużo przyjemniej się żyje. Tam też zostawiłam wszystkich swoich znajomych, do których chce się wracać. Jeśli jednak chodzi o takie wymarzone miejsce miejsce do życia, to…

Nadal jesteśmy w Stambule? 

Oczywiście! Gdybym mogła wybrać sobie dowolne miejsce po europejskiej stronie i niezależnie od tego, ile miałoby mnie to kosztować, to zdecydowanie wybrałabym Bosfor i okolice na południe od Morza Czarnego. Przepiękne Yeniköy, Tarabya… Tylko tam płaci się miliony. Więc do życia, racjonalnie wybrałabym stronę azjatycką, która jeszcze dziesięć lat temu świeciła pustkami, a teraz jest niczym drugie Beyoğlu. 

A jeśli już mówimy o zmianach… Nie pytam nawet czy się zmienił, ale jak bardzo zmienił się Stambuł na przestrzeni ostatnich lat? 

Bardzo! Kiedy w 2007 roku przyjechałam do Stambułu, Kadıköy było jeszcze zieloną wioseczką, gdzie była jedna ulica barowa. Teraz jest to centrum życia, gdzie praktycznie każda ulica jest ulicą barową. Dobrym przykładem jest też Balat, który kiedyś był miejscem życia Greków, Żydów i Ormian. Kiedy na początku swojego pobytu w Stambule, spacerowałam tamtejszymi ulicami, zachwycały mnie piękne budynki i te pustki. Teraz, na weekend zjeżdżają tam stambulczycy, bo dzielnica ta tętni życiem. Zdecydowanie zmieniły się też koszty życia w Stambule. W 2009 roku za mieszkanie na Modzie płaciłam 650 lira. Myślę, że teraz nie znalazłabym tam lokum nawet za 2500. 

Miałaś kiedykolwiek taki moment zmęczenia i znużenia Stambułem, w którym pomyślałaś sobie, że wyjeżdżasz i nigdy więcej nie wracasz do tego miasta? 

Myślę, że miałam i to nie raz. Ja po prostu nie lubię być długo w jednym miejscu. Na szczęście Stambuł sprawia, że czujesz się, jakbyś była w wielu miejscach na raz. Wystarczy, że pojedziesz do sąsiedniej dzielnicy, a masz wrażenie jakbyś była w zupełnie innym mieście, jeśli nie w innym kraju. To z pewnością jest jeden z największych plusów Stambułu. Ten, który często ratuje mnie z opresji.

A największy minus tego miasta?

Niestety minusem jest to, że populacja tam wzrasta w zastraszającym tempie. Niezależnie od tego, z której strony wjeżdżasz do Stambułu, widzisz te niekończące się blokowiska, a to może męczyć. I tak naprawdę trudno przymknąć na to oko, nawet jeśli mieszka się w jakiejś swojej enklawie, w centrum Stambułu, czy nawet nad Bosforem – jeśli kogoś stać na willę 🙂 

Czyli możemy uznać, że dla takiego niespokojnego ducha jak Ty, wszelkie niedogodności związane z codziennym życiem w Stambule, wynagradza poniekąd jego zróżnicowanie? 

Myślę, że właśnie dlatego tak trudno jest z niego wyjechać. Choć rok temu zrobiłam to po raz kolejny… 

Właśnie! Jak to jest zamienić tętniące życiem centrum Stambułu na niewielkie nadmorskie miasteczko? 

Çanakkale jest dziełem przypadku. Pod koniec czerwca ubiegłego roku, kiedy wróciłam po krótkich wakacjach do Stambułu okazało się, że moje mieszkanie zostało zalane. Chcą nie chcąc musiałam się z niego wyprowadzić. Kiedy sama głośno zastanawiałam się nad tym, czy kolejnej przystani szukać po którejś stronie Bosforu czy może w nieco spokojniejszym miejscu, dowiedziałam się, że mój znajomy będzie jechał właśnie w tamtym kierunku. Pomyślałam, że wszystko pięknie się składa, więc czemu nie spróbować?

Wiem, że to są kompletnie dwa różne światy, ale gdybyś miała porównać w kilku słowach życie w Stambule a w Çanakkale, to co byś powiedziała? 

Tym, co łączy oba te miejsca jest na pewno bliskość wody. Zawsze starałam się mieszkać w pobliżu morza, czy to po stronie azjatyckiej, czy europejskiej. Podobieństwem jest też na pewno to, że Çanakkale jest młodym miastem, Stambuł – a przynajmniej te hipsterskie dzielnice, w których ja mieszkałam – również. Koszty życia – pomijając koszty wynajęcia mieszkania, które w Çanakkale są o połowę tańsze – są porównywalne. No może alkohol jest droższy… 🙂 Ale na tym chyba podobieństwa by się kończyły 🙂 

A co powiedziałabyś o mieszkańcach? Jeśli miałabyś porównać mieszkańca Çanakkale do wzorcowego stambulczyka…

Ludzie w Çanakkale są zdecydowanie spokojniejsi, bardziej zrelaksowani. Nie jest to też miejsce turystyczne, więc nie ma tam takiej kultury “atakowania turystów”, jak w innych nadmorskich miejscowościach.

A czy to prawda, że stambulczycy mają zupełnie inną mentalność niż ludzie z innych miast Turcji? Jeśli miałabyś nakreślić taki obraz podręcznikowego mieszkańca Stambułu, to jak byś go opisała? 

Kiedy myślę o takich stambulczykach z dziada pradziada, to przed oczami staje mi dżentelman z Mody. Można go spotkać w meyhane. Jest to intelektualista, który siedzi w eleganckim garniturze, w kapeluszu, z laseczką. Czyta codzienną prasę, interesuje się polityką, chodzi na targi książki i wystawy. Tak właśnie kojarzy mi się taki „idealny typ stambulczyka”, którego trudno już wypatrzeć w realnym świecie, choć wciąż jest to możliwe.

A młody stambulczyk?

Tutaj musielibyśmy sobie odpowiedzieć na pytanie: kto jest młodym stambulczykiem? A to nie jest łatwe, bo kiedy pytam dwudziestoletniego mieszkańca Stambułu skąd jest, podaje miejscowości, z których pochodzą rodzice czy dziadkowie. Mówi na przykład, że jest z Kars. Pytam więc: kto jest z Kars? Odpowiada, że rodzice mieszkali w Erzurum, ale dziadkowie w Kars. Na koniec, po kilku minutach rozmowy, między wierszami pada wreszcie, że on sam urodził się w Stambule. Mówię mu więc, że jest stambulczykiem. Odpowiada mi: “no nie, ja nie jestem stambulczykiem”. To jest chyba najlepszy przykład takiego tureckiego przywiązania do tradycji, do rodziny… 

Stambuł ma w sobie coś takiego, co strasznie pociąga, wciąga, uzależnia… Zresztą, komu ja to mówię… Dążę do tego, że dla wielu, życie w tym mieście może był spełnieniem marzeń. Sama po każdej kolejnej wizycie w Stambule, myślałam sobie, że fajnie byłoby spróbować tam żyć. Mam oczywiście gdzieś z tyłu głowy to, że po miesiącu czy dwóch, byłabym tak tym życiem zmęczona, że miłość do tego miasta mogłaby zamienić się w nienawiść, ale jednak…

Wiesz, ja chyba nigdy nie miałam przekonania, że życie tam może być idyllą. Dzięki temu, że wcześniej przez 8 miesięcy mieszkałam w centralnej Anatolii, w dość konserwatywnym mieście, taki turecki szok kulturowy miałam już za sobą. Do Stambułu podchodziłam bardziej na zasadzie przygody i może wyzwania, a nie spokojnego, bajecznego życia.

A pamiętasz moment, w którym Stambuł zaczął Cię frustrować? 

Myślę, że największy moment zwątpienia w to miasto był wówczas, gdy uznałam, że nie mogę pracować nigdzie, gdzie dojazd do pracy zajmuje mi więcej niż godzinę. Ale wiesz, zastanawiam się teraz, czy ktoś może przyjechać do Stambułu z nastawieniem, że jest to idealne miejsce do życia?

Myślę, że dla kogoś, kto pierwszy raz jest w Stambule, zwiedza go na totalnym luzie, może wydawać się właśnie takim miejscem. Piękne miasto, w którym nie jest trudno się zakochać. Oczywiście z każdą kolejną wizytą zaczynasz już dostrzegać coraz więcej. Coraz bardziej denerwuje Cię chaos i hałas. Zawsze jednak, kiedy wracałam do Warszawy, czegoś mi brakowało. Na ulicy było za cicho, korki były jakieś dziwnie małe, przechodnie rzeczywiście stali na czerwonym świetle… 

Dlatego zanim zdecydujemy się wyjechać tam na stałe, dobrze jest tam po prostu pobyć. Nie wystarczy spontaniczny tydzień wakacji, bo na nich możemy patrzeć na rzeczywistość przez różowe okulary. Na wizie turystycznej mamy możliwość przebywać w Turcji przez 90 dni. Zróbmy to. Sprawdźmy, jak odnajdujemy się w tej kulturze. Zobaczmy, czy odpowiada nam taki styl życia. Przekonajmy się, czy wszystko to, co wydaje się cudowne przez 7 dni wakacji, będzie też takie na dłuższą metę. 

A jak to wyglądało w Twoim przypadku? Gdybyś miała przeprowadzić taki ostateczny rozrachunek – wyobrażenie życia w Stambule a to, z czym zetknęłaś  się na miejscu? 

Miałam chyba mało wyobrażeń. Niczego nie zakładałam i może właśnie to uchroniło mnie przed jakimiś większymi rozczarowaniami. Z natury jestem osobą, która nie ma większych oczekiwań, a nastawiona jest raczej na czerpanie z tego, co przyniesie jej życie. Staram się mieć zawsze szeroko otwarte oczy na nowe możliwości. 

Ale rozważasz powrót do Stambułu na dłużej? 

Stambuł zawsze będzie gdzieś w tyle mojej głowy. Przez tyle lat życia w tym mieście, zostawiłam tam cząstkę siebie, przyjaciół, do których zawsze chce się wracać. Spędziłam tam prawie 12 lat, z roczną przerwą na pobyt w Londynie, w Polsce. Wówczas chciałam spróbować europejskiego życia, ale jednak to Stambuł wciąż bardziej mnie pociąga.

W jednym z wywiadów z Tobą przeczytałam, że w Stambule i w Warszawie czujesz się jak u siebie, a w Londynie jak turystka. 

Myślę, że do życia w Londynie trzeba się solidnie przygotować. Trzeba mieć na nie dobry plan. W Londynie zdecydowanie wolę być turystką. Przyjechać tam na dwa tygodnie, zatrzymać się u znajomych, pójść na wernisaż albo do knajp z różnych krańcow świata. Lubię tam po prostu pobyć, ale nie żyć.

A pamiętasz moment, w którym to w Turcji poczułaś się jak w domu? Poczułaś, że jest to takie Twoje miejsce? 

Doskonale pamiętam ten moment – miałam tak od samego początku 🙂 Mój pierwszy, dłuższy pobyt w Turcji trwał 8 miesięcy. Wyjechałam wówczas na Wolontariat Europejski. Mieszkałam w Kayseri, w centralnej Anatolii. Jak już wiesz – lubię być w ruchu, a wtedy miałam możliwość podróżowania. Od poniedziałku do czwartku chodziłam na kurs językowy, a kolejne trzy dni mogłam przeznaczyć na poznawanie Turcji. Już wtedy przeczuwałam, że Stambuł będzie najmocniejszym punktem mojej podróży i dlatego też zostawiłam go sobie na sam koniec. Już w drodze powrotnej do Polski, zahaczyłam właśnie o Stambuł.

Pierwsze wrażenie? 

Woda, meczety, zachód słońca – to pierwsze co ukazało się moim oczom. Wtedy spędziłam w Stambule tylko trzy dni. Zobaczyłam najważniejsze punkty turystyczne. Nie poznałam go dobrze, ale już wiedziałam, że będzie ciężko z niego wyjechać. Pomyślałam sobie, że jeśli kiedykolwiek wrócę do Turcji, to na pewno będzie to Stambuł. Może nie był to plan, ale przeczucie… 

Powrót do Polski, przygotowania do obrony pracy magisterskiej i gdzieś z tyłu głowy to Twoje przeczucie… Co było dalej? 

Zaaplikowałam wtedy na kolejny projekt, nieistniejący już Kapitał Przyszłości programu Młodzież. W tym samym czasie udało mi się dostać też na staż w Amnesty International w Stambule. Jednocześnie dostałam się też na praktyki w ambasadzie w Ankarze. I serce zwyciężyło chyba nad rozsądkiem, bo wybrałam Stambuł… Tak minęło kolejne pół roku, po którym nastał czas powrotu do Polski. Miałam bilet w jedną stronę, ale szybko kupiłam drugi. Po dwóch tygodniach spędzonych w Polsce poinformowałam rodzinę o mojej decyzji.

Odważnej decyzji… Wcześniej też działałaś tak spontanicznie? Żyłaś bez konkretnego planu? 

To był chyba pierwszy raz. Wcześniej nie bardzo miałam okazję podejmować takie decyzje. Tutaj było o tyle łatwiej – miałam odhaczone już studia. Myślę, że gdybym mogła cofnąć czas i jeszcze raz podjąć decyzję w wieku 18 lat, nie poszłabym od razu na studia. Zrobiłabym to, co nie było modne w tamtych czasach – wzięłabym sobie rok urlopu od życia i podróżowała. To zawsze polecam też młodym ludziom, z którymi spotykam się w Turcji.

Oni chyba nie są przyzwyczajeni do takich podróży, prawda? 

Młodzi Turcy chłoną ten “inny” świat głównie przez internet. W ich głowie zakorzeniony jest obraz podróżowania i poznawania świata, które wymaga ogromnych nakładów finansowych, których oni nie mają. 

Ale widzisz w nich chęć poznawania świata? Czy są to osoby raczej zamknięte w tej swojej tureckiej bańce, której nie chcą przebić? 

Myślę, że się po prostu boją. Z pewnością ogromny wpływ ma też na to rodzina. Jeśli do głosu dojdzie taka turecka nadopiekuńczość, to rodzina chce trzymać młodych przy sobie. Zdarza się jednak, że to właśnie bliscy są takim motywatorem do podjęcia decyzji o zmianie, spróbowania czegoś nowego. 

A Twoja rodzina jak zareagowała na Twoją chęć nie tyle poznawania świata, co życia z dala od Polski? 

Myślę, że widzieli mój entuzjazm. Więc co im zostało? Machnęli na to wszystko ręką 🙂

Dużo mówiłaś o swoim przeczuciu, na którym opierała się większość Twoich decyzji… 

Może nie mówmy o tym tak wprost, bo wyjdę na wariatkę, która w życiu nie kieruje się rozwagą, a przeczuciem… 

… a więc rozważna Agato, gdybym przyszła do Ciebie i powiedziała, że mam takie przeczucie… Czuję, że moim miejscem na ziemi jest Stambuł i chcę tam zamieszkać. Tak bez planu. Co byś mi poradziła? 

Po pierwsze zadałabym ci pytanie, co cię tutaj trzyma? Czy jest coś, co tutaj zostawiasz, z czego rezygnujesz? Na pewno dobrze jest nie palić za sobą mostów i  mieć do czego wrócić. 

W swojej książce “Stambuł. W oparach miejskiego absurdu” napisałaś, że zanim podejmiemy decyzję o wyjeździe, powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, ile chcemy i możemy poświęcić, by zostać w Stambule. Być i mieszkać, a nie tylko wpadać i bywać. Ty dużo musiałaś poświęcić? 

Byłam w o tyle komfortowej sytuacji, że nie musiałam niczego poświęcać. Wiem jednak, że w przypadku wielu osób takie decyzje podejmowane są pod wpływem emocji. 

A żałowałaś kiedykolwiek swojej decyzji, wyjazdu do Turcji? 

Myślę, że żałowałabym, gdybym takiej decyzji nie podjęła. 

A gdybym zapytała Cię, gdzie widzisz siebie za kilka lat? 

Może powinnaś zapytać, gdzie widzę się za kilka miesięcy? 

Rozumiem, że rok w Çanakkale to zdecydowanie za długo jak na taką niespokojną duszę? 

Kiedy zaczynałam swoją przygodę w tym miasteczku wiedziałam, że nie zagrzeję tam miejsca dłużej niż rok. Teraz czuję, że… 

Znów do głosu dochodzi przeczucie? 

Ciii… A więc czuję, że czas coś zmienić. 

Zmienić, w sensie wrócić do Stambułu, obrać inny kierunek Turcji czy wręcz otworzyć się na nowe?

Być może już otworzyć się na nowe…

Opuścisz Turcję? 

Opuszczałam ją już nie raz i za każdym razem wracałam. Rezygnując z niej, zrezygnowałabym z cząstki siebie, a tego nigdy nie zrobię… 

Agato, nie pozostaje mi zatem nic innego jak życzyć Ci byś nigdy nie musiała rezygnować z cząstki siebie, a przede wszystkim by nigdy nie zawiodło Cię Twoje przeczucie… Na sam koniec miałabym do Ciebie jeszcze jedną prośbę – zabierz nas proszę na ostatnie kilka minut podróży po Stambule i powiedz… 

W Stambule najbardziej lubię… krajobraz otoczony wodą. 

W Stambule najbardziej mnie irytuje… to, że nie mogę mieć go tylko dla siebie. 

W Stambule trzeba zobaczyć… miasto z perspektywy promu. 

W Stambule trzeba spróbować… tureckich meze z rakı.

W Stambule uważaj na… to, żeby ludzie nie zadeptali Cię na ulicy. 

Kawa czy herbata? Kawa – włoska. Herbata – turecka. 

Śniadanie celebrowane w tureckim stylu czy szybki simit na drogę? Zdecydowanie długie śniadanie ze znajomymi.

Turecka wieś czy centrum Stambułu? Latem mała mieścina ze względu na to, że uwielbiam pływać. Zimą – wycieczki do Stambułu 🙂

Rozmawiała Anna Rychlewicz

Scroll to Top