Perfekcjonizm, duży zasób słownictwa i elegancja wypowiadania się – to wszystko z pewnością uzyskamy stosując się do tradycyjnych metod. Wydaje się więc, że to najlepsze, co możemy zrobić. Czy oby na pewno? Praca według utartych setki lat temu schematów zupełnie nie przystaje do obecnych czasów. W wielu przypadkach, wiedza uzyskana w ten sposób jest po prostu niepraktyczna. Nie potrafimy zastosować jej w życiu codziennym, wobec czego język obcy najlepiej jest nam znany w teorii. A przecież zupełnie nie o to chodzi!
Nauka tureckiego w stylu vintage modna, ale czy dobra?
Słownictwo jest jednym z najważniejszych elementów nauki języka obcego. Bez niego, bezużyteczna okaże się wiedza z rozbudowanych struktur gramatycznych. A odwrotnie? Czy mając ogromny zasób słów, damy sobie radę bez znajomości gramatyki? Niby damy – Kali jeść, Kali pić. Czego nie dopowiesz, to “domigasz”. Pamiętajmy jednak, że w nauce języka tureckiego, każda umiejętność jest tak samo ważna. Umiejętność wykorzystywania swoich umiejętności także – zdobytą wiedzę musisz umieć wykorzystać w praktyce. Bez tego stracone okażą się lata spędzone nad książką do nauki języka. I właśnie nad tymi latami się zatrzymajmy. Czy nauka, która preferowana była w czasach naszych prapradziadków nadal jest gwarancją edukacyjnego sukcesu? Czy metody pracy przekazywane z pokolenia na pokolenie są tym, co naprawdę może rozwijać nasze umiejętności w dzisiejszych czasach? Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, dajcie się skusić na parę minut historii…
Tradycyjne metody nauki kreowały posłusznych robotników
Jak wygląda aktualny system edukacji, wie każdy z nas. Nie każdy natomiast zastanawiał się, gdzie ma on tak naprawdę swój początek, jakie miał zadania i do czego służył. A więc w wielkim skrócie – obowiązujący aktualnie system edukacji powstał w XIX-wiecznym państwie pruskim, na fali industrializacji. Jego zadaniem było wyszkolenie obywateli-urzędników i posłusznych robotników. Nie było tam miejsca na indywidualizm czy kreatywność jednostki. Chodziło tylko i wyłącznie o “wykreowanie” posłusznego pracownika, którego rytm pracy wyznaczał dźwięk dzwonka. Dokładnie taki sam, jaki teraz – 200 lat później – słyszymy w szkołach. W tych szkolnych murach niezmienny został nie tylko dzwonek, ale – niestety – także metody nauki. Metody, które zupełnie nie przystają do naszych czasów, są niezgodne z zasadami neurodydaktyki (przez co po prostu nieskuteczne), a czasem wręcz szkodliwe.
Edukacyjne grzechy i grzeszki
Zanim jednak o całe edukacyjne zło pomówimy szkołę, przyjrzyjmy się też nam samym. W jaki sposób się uczymy? Jakie metody nauki wykorzystujemy? Czy materiały, z jakich korzystamy nie zostały bynajmniej wyciągnięte z zakurzonego pudła naszych rodziców, które od wielu już lat zimowało na strychu? Nauka w stylu vintage i podpatrzenie, z jakimi ćwiczeniami musieli zmagać się nasi rodzice może być interesująca, ale raczej nieskuteczna. Sięganie do materiałów, które nie są zgodne z zasadami neurodydaktyki, a których historia sięga 30 lat wstecz, to jeden z naczelnych grzechów, których się dopuszczamy. Mówiliśmy sobie o tym całkiem niedawno na naszym blogu, pamiętasz? Zwracaliśmy wówczas uwagę na to, że ówczesna nauka wykorzystywała zupełnie inne metody nauczania, inne ćwiczenia i praktyki. Takie, które aktualnie nasz mózg uznając za nieciekawe i niewarte uwagi, najzwyczajniej odrzuci. W takich tradycyjnych podręcznikach sprzed wielu wielu lat, znajdziemy też wiedzę, która aktualnie okaże się niezbyt przydatna. Zamiast słownictwa związanego z nowymi mediami, znajdziemy tam słówka niezbędne do wysłania telegramu czy kupienia znaczka na list. A kiedy Ty wysyłałeś telegram po turecku?
Odważ się wyjść poza schematy
Tradycyjne metody nauki polegają przede wszystkim na przekazywaniu wiedzy. Ta transmitowana jest na zasadzie jednostronnej, wobec czego uczeń zdobywa wiedzę jedynie teoretyczną. Umie wypowiadać się w elegancki sposób, wykorzystując ogromny zasób słów. Jednak wszystko to jest wyuczonymi sformułowaniami, które przydadzą się w określonych sytuacjach. Nie zdadzą natomiast egzaminu w życiu codziennym, w styczności z żywym językiem, z którym oswoi nas jedynie praktyczne podejście do nauki. Takie postulują nowoczesne metody nauczania… i żeby nie było – mamy świadomość tego, że jeśli jesteś w gronie Czytelników naszego bloga i Słuchaczy LISAN, doskonale wiesz o czym mówimy 🙂
Jeśli jednak bezpiecznie czujesz się siedząc za biurkiem i analizując słownik do języka tureckiego, wyjdź ze swojej strefy komfortu. Nie zawsze chodzi o to, by wkuć wszystko na pamięć. Pamiętaj, że nauka tureckiego ma bawić. To właśnie wtedy Twój mózg okaże zainteresowanie temu, co robisz i zacznie pracować nad tym, abyś z tej nauki wyciągnął jak najwięcej. Bądź uczniem aktywnym!
- Ucz się poprzez gry i zabawy. Językowy escape room, to nie strata czasu, a – najlepszy z możliwych – sposób na pobudzenie Twoich neuronów.
- Zostań kinomaniakiem i zdaj sobie sprawę z tego, że oglądanie seriali w języku tureckim, to nie tylko przyjemność dla Ciebie samego, ale przede wszystkim pielęgnowanie i nieustanne szlifowanie swojego języka.
- Baw się w tureckie kalambury i zaprzyjaźnij z mnemotechnikami – wykorzystują one wyobraźnię i skojarzenia tworząc zależność między tym, co już wiesz, a nową informacją, którą chcesz zapamiętać.
- Nie neguj całkowicie tradycji (bo dobra tradycja nie jest zła), ale naucz się krytycznego podejścia. Czerp to, co dobre – odczuć, co złe. Bądź uczniem nowoczesnym!
- Wykorzystuj dobrodziejstwo jakie dają nowe technologie. Testuj aplikacje do nauki języka tureckiego, śledź media społecznościowe swoich tureckich idoli, otaczaj się językiem zmieniając go tam, gdzie się da.
Anna Rychlewicz