Hokus pokus – Türkçe konuşuyoruz. Czary mary abrakadabra – rozumiesz tureckie kazania. Spokojnie – wbrew pozorom, nie będziemy uprawiać czarów (choć magii dziś nie zabraknie). Nadal w obszarze naszych zainteresowań pozostaje nauka języka obcego. Dziś powiemy sobie co nieco o sposobach efektywnej nauki. Nie będzie to jednak taka zwykła nauka… Jeśli pod koniec, na Twojej twarzy zagości lekki uśmiech niedowierzania, to znaczy, że czytałeś nas z uwagą.
W ciągu wieloletniej przygody z edukacją, poznałeś już pewnie dziesiątki metod, które mają pomóc szybko zapamiętać nową wiedzę. Nie istnieje jednak jedna uniwersalna, która sprawdziłaby się w przypadku wszystkich ludzi. Rzadko też zdarza się, aby cały proces nauki języka obcego mógł oprzeć się tylko i wyłącznie na jednej metodzie. Zazwyczaj potrzebujemy nieco czasu, by odnaleźć idealną mieszankę, która sprawdzi się w naszym przypadku. Dla jednych będzie to tradycyjny kurs języka, dla drugich domowe zacisze i praca z fiszkami, a jeszcze dla innych – nieco magii, garść relaksu, szczypta snu. Tak, tak! Dobrze przeczytałeś! Po tym przydługim wstępie, przejdźmy więc do sedna…
Aaa kotki dwa, czyli słów kilka o nauce języka przez sen
Dziś porozmawiamy sobie o nieszablonowych, nieoczywistych i nietypowych metodach nauki języka obcego. Pod takie możemy oczywiście podciągnąć naukę poprzez słuchanie muzyki, oglądanie filmów czy czesanie kury. Tak, to ostatnie też pomaga w przyswajaniu wiedzy. Jeśli masz jakieś wątpliwości, wróć do poprzednich wpisów na naszym blogu.
Dziś, na pierwszy ogień idzie jednak metoda, o której słyszał zapewne każdy z nas. Taka na pełnym relaksie… Przyznaj, że choć raz zastanawiałeś się nad nauką języka obcego przez sen. No już… Bądź z nami szczery! Głosi się, że jest to nauka podświadoma, która nie wymaga od nas żadnego wysiłku. Wiedza ma przyjść sama – podczas snu. Owszem, materiały utrwalane są we śnie, jednak ich poznanie musi odbyć się w pełnej świadomości. Zatem nauka przez sen to jedynie pewien etap procesu uczenia się. Po zapoznaniu się z nowym materiałem – na jawie, nie we śnie – jest on następnie odtwarzany, kiedy nasz mózg jest w fazie przejścia między fazą snu płytkiego i głębokiego.
W tym miejscu być może warto zaznaczyć, że nie zadziała też wkładanie fiszek pod poduszkę, z których wiedza ma przejść wprost do naszego mózgu. W ten sposób działa tylko Wróżka Zębuszka. Więc jak to jest z tą nauką podczas snu? Jedna z teorii przekonuje, że lepsze efekty przyniesie powtórzenie poznanego materiału około pół godziny przed zaśnięciem, a następnie odsłuchanie materiału podczas snu. Stan, w jakim zalecane są powtórki, zbliżony jest do stanu medytacji, kiedy wyciszamy się i możemy skupić się na wybranej kwestii bez większego wysiłku.
Problem pojawia się jednak w momencie, kiedy masz zbyt płytki sen. Wówczas odtworzone nagranie może Cię rozbudzić… i nici z nauki. Podobnie jest w przypadku, kiedy zasypiasz kamiennym snem, podczas którego mózg nie odbiera żadnych bodźców zewnętrznych.
Twoje powieki stają się coraz cięższe: nauka w hipnozie
Jeśli właśnie okazało się, że relaksacyjna nauka przez sen nie jest dla Ciebie, nie załamuj się. Być może, w Twoim przypadku lepsza okaże się następna metoda… A mianowicie – nauka w hipnozie. Twoje pierwsze skojarzenie? Wahadełka i te sprawy? Nie do końca…
Dla jednych hipnoza jest szarlatańską sztuczką, inni jednak postrzegają ją jako praktykę medyczną. Co ciekawe, hipnoza jest jednym z naturalnych stanów umysłu, a my mimowolnie doświadczamy jej nawet kilka razy dziennie. Mówiąc dosłownie – hipnoza to stan, który pozwala nam mocno skoncentrować się na jednym bodźcu i nie rozpraszać uwagi żadnymi innym myślami. Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? Zamiast spijania tureckiej herbatki i przegryzania abur cubur podczas zajęć, relaksujesz się słuchając melodyjnego głosu lektora. Nagle słyszysz: „Twoje myśli krążą już wyłącznie wokół tego co mówię”. Osiągasz trans. Następnie lektor powtarza kilkakrotnie wybrane kwestie, a Ty wchodzisz w stan absolutnej relaksacji, chłonąc nową wiedzę jak gąbka. Ale dobrze, wystarczy tej iluzji…
Spokój, tylko spokój nas uratuje: metoda Sita
Wykorzystując jeszcze przez chwilę Twoje odprężenie, przybliżymy Ci kolejną metodę nauki… Teraz wyobraź sobie, że siedzisz w przytulnej sali słuchając łagodnej muzyki. Oddychasz spokojnie i miarowo. Po chwili osiągasz maksymalne rozluźnienie… Według metody Sita są to właśnie idealne warunki służące szybszemu zapamiętywaniu nowego materiału. Metoda ta łączy nauczanie języka i techniki relaksacyjne. Jej podstawą jest zapamiętywanie zarówno w sposób świadomy, jak i nieświadomy. Kluczem do sukcesu jest klimat zajęć. Najważniejsze są wygodne krzesła, przyciemnione światło i przyjemna muzyka rozpieszczająca nasze zmysły. Metodę Sita stosuje się zarówno podczas zajęć grupowych, jak i zajęć indywidualnych. W przypadku tych pierwszych, lektor odgrywa najważniejszą rolę. Jest swoistym guru, darzonym przez uczniów niebywałym autorytetem. Do lektora należy inicjowanie sytuacji językowych, uczenie przede wszystkim słownictwa i komunikacji. Dzięki temu słuchacz poznaje kulturę danego kraju oraz uczy się zasad poprawnego zachowania. Odchodzi się od stresujących sprawdzianów i testów, które mogłyby zakłócić sielankową atmosferę lekcji.
Wybrane przez nas metody są tak naprawdę kroplą w morzu, jeśli chodzi o niekonwencjonalną naukę języka obcego. Dla jednych będą one intrygujące na tyle, aby ich spróbować, inni natomiast uśmiechną się pod nosem twierdząc, że na relaks znają inne sposoby. My chyba nadal pozostaniemy wierni naszym metodom, które pomimo tego, że nie wymagają machania wahadełkiem i foteli obitych pluszem, przynoszą wymierne efekty. A wszystko to w nienagannej atmosferze. Zgodzisz się z nami? 🙂
Anna Rychlewicz