Kwiatki i robaczki, czyli gdybym był tureckim weterynarzem… cz.1

28 maja 2019

Już za chwileczkę Dzień Dziecka, można więc spokojnie pomyśleć o powrocie do czasów beztroskiego marzenia i – dlaczego by nie – karierze weterynarza. No dobrze, nie każdy musi sobie poradzić z chemią czy przelotną wściekłością parzystokopytnego przyjaciela, ale już nauka kilku słówek nie powinna stanowić przerażającego wyzwania. Tym bardziej, jeśli szukamy ich w tureckim, którego użytkownicy postarali się o to, by żadne zwierzę nie czuło się ze swoim imieniem jak z nic nie znaczący zlepek liter.

  • Zacznijmy może od europejskiego podwórka. Czy w dzieciństwie zdarzyło Wam się czytać „Opowieści z Narnii”? Tak?  A czy wiecie, że lew towarzyszący w tytule czarownicy oraz starej szafie, szlachetny Aslan to nikt inny jak po prostu… lew po turecku? Dokładnie, C. S. Lewis stwierdził, że nie ma niczego lepszego od lwa, który jest lwem. I biorąc pod uwagę przesłanie powieści, wybór zdaje się całkiem sensowny.
  • A teraz pytanie dla wielbicieli tamlam: cóż to może znaczyć denizanası? “Morska matka”? „Matka mórz”? Czyżby była to jakaś bogini albo syrena, która przywędrowała na turecki grunt z greckiej mitologii. Otóż nie! To jedna z form parzydełkowca, meduza przemierzająca morskie głębiny wraz ze swoim galaretowatym parasolem.
  • A skoro już jesteśmy w wodzie, to możemy się przyjrzeć i innym jej mieszkańcom, których miana niekoniecznie oznaczają to, czego byśmy się spodziewali. Taki köpek balığı („psia ryba”), to nic innego jak rekin. Strzykwę (wiedzieliście, że te niepozorne zwierzęta zasiedlają jakieś 70% naszej planety?) nazywamy deniz hıyarı, czyli morskim ogórkiem – choć przy zakupach w warzywniaku byłoby pewnie lepiej pozostać przy słowie salatalık.Deniz ayısı („morski niedźwiedź”) to po polsku kot morski albo mniej romantycznie, kotik południowy (z rodziny uchatkowatych). Kedi balığı to nie żaden „rybokot”, ale wszelkie sumokształtne stworzenia (hmm, wąsy by się zgadzały), a pisi balığı, nie jest rybą, którą można przywołać na tureckie „kici kici”, ale swojską, choć po polsku jakby mniej sympatyczną flądrą.
  • Czy wiedliście kiedyś podwójne życie? Choć trudno je nazwać agentami 007 zwierzęcego świata, płazy wiedzą o co chodzi. Tak tak, wszystkie kurbağa (żaba) czy semender (salamandra) to po turecku iki yaşamlılar, co, gdybyśmy się wysilili, możemy przetłumaczyć jako „dwużyciowce”.
  • W świecie ptaków bynajmniej nie jest nudniej. Może i strusie nie za często odwiedzają Anatolię, za to doskonale wiedziano tam jak je nazwać. Kojarzycie może deve, czyli wielbłąda? Struś to w tureckim jego ptasia bratnia dusza – deve kuşu. A gdybyście zechcieli porozmawiać, chociażby o odmianie kolejnych czasowników, to zawsze możecie zwrócić się do pociesznych „pogawędkowych ptaszków” (muhabbet kuşupo polsku nazywanych papużkami falistymi.
  • Drobniutkie i kolorowe zimorodki pewnie nie wywołują u Was skojarzeń z kurortowymi casanovami, ale ich turecka nazwa – yalıçapkını („podrywacz nadbrzeżny”) wskazywałaby na to, że należy zachować czujność. Nigdy nie wiadomo jak się taki zachowają!
  • Jeśli należycie do osób, które na sam dźwięk słowa „szerszeń” reagują paniką, to może zdziwi Was, że po turecku ten w gruncie rzeczy niezrozumiany owad nazywany jest „oślą pszczołą” (eşek arısı). Teraz możecie mówić co bardziej irytującym znajomym, że są uparci jak szerszenie, a ci nawet się pewnie nie obrażą!
  • Mamy nadzieję, że miano karaczana – jeśli nie wiecie jak wygląda, to może lepiej będzie jeśli ten stan się nie zmieni – hamam böceği, zostało wymyślone zupełnie przypadkowo i przy następnej wizycie w tureckiej łaźni nie spotka nas zaszczyt ujrzenia pana robaczka we własnej osobie.
  • A wiecie może, że po turecku wilka złapać można nie tylko siadając na kamieniu, ale i jedząc jabłko? O co chodzi? Słowo kurt oznaczające dzikiego kuzyna psów stanowi jednocześnie określenie robaka, takiego chociażby, który lubi żerować na łupach nie spodziewających się niczego klientów warzywniaków. Może Was to dziwić, ale sprawa jest głęboka, bowiem w dawnych, stepowych czasach, gdy groźny wilk był dla Turków zwierzęciem totemicznym, nie należało go niepotrzebnie wywoływać i tak prawdziwą nazwę drapieżnika zastępowano mianem niepozornego mieszkańca gleby.
  • Biedronki są powszechnie lubiane za swoją walkę ze szkodliwymi mszycami i może z tego powodu po polsku nazywamy je czasem bożymi krówkami, a po turecku „owadami szczęścia” – uğur böceği.
  • Czym może być peygamber devesi („wielbłąd Proroka”)? Czyżby kolejny gatunek strusia? O nie, drodzy Czytelnicy, to modliszka! Może i podąża za nią zła sława pożeraczki mężczyzn, ale dla Turków (przynajmniej tych, którzy wymyślali to słowo) podobna jest do modlącego się towarzysza podróży.
  • O wiele mniej szczęścia niż modliszka czy flądra miał szczur, ten bowiem jest nazywany nieprzyjemnie sıçan, czyli „defekującym” – i tak, przetłumaczyliśmy tę nazwę w najłagodniejszy możliwy sposób.
  • Na koniec pozostały nam dwa zwierzęta, których nazwy postanowiono okrasić samym słowem „zwierzę”, czyli tembel hayvan terliksi hayvan. To pierwsze, „leniwe zwierzę” jest, jak się pewnie już domyśliliście leniwcem, drugie zaś to „zwierzę kapciowate”, czyli poczciwy i na gruncie języka polskiego równie pocieszny co w tureckim, pantofelek.

            Czy coś Was zaskoczyło? A może sami macie jakieś ulubione, niezwykłe zwierzę, którego nazwą chcielibyście się podzielić? Zawsze czekamy na Wasze komentarze!

Anna Banasiak

Scroll to Top