Nauka języka a turecka łaźnia, czyli co ma piernik do wiatraka?

8 lipca 2018

Uczysz się języka tureckiego. Wciąż poszukujesz metody idealnej. Niby znasz już kilka sprawdzonych sposobów na szybsze przyswojenie języka, ale w tym zwariowanym świecie okazuje się, że doba trwa zdecydowanie za krótko, aby wszystkie je wcielić w życie. I nie, nie przekonują Cię nasze zapewnienia, że wystarczy 10 minut dziennie. Ty po prostu nie masz czasu. A tu każą oglądać Ci jakieś seriale, wysłuchiwać zachrypniętego głosu w tureckim radiu, albo wertować słownik wulgaryzmów. Dziś zaproponujemy Ci coś innego. Milszego. Przyjemniejszego. Relaksującego. Zapraszamy Cię na wspólną kąpiel… Zanim pomyślisz, że poprzewracało nam się w głowach zapewnimy, że dzisiejszy wpis nie jest dedykowany tylko osobom pełnoletnim. Owszem, wspólną kąpiel proponujemy. Mało tego, gorąco zachęcamy Cię, abyś do nas dołączył, bo będzie to… wielka uczta językowa. Co Ty na to?

Immersja językowa, czyli…?

Wybacz ten przydługi wstęp, ale łudziliśmy się, że w ten sposób łatwiej będzie nam przykuć Twoją uwagę. Drugą opcją było zaprosić Cię do wywodu na temat immersji. No też właśnie… Też tak pomyśleliśmy. A zatem…

Słowo „immersja” pochodzi z języka angielskiego i dosłownie oznacza „zanurzenie”. Immersja językowa to nic innego jak zanurzenie się w języku, czyli po naszemu tak jakby „kąpiel w języku”. Nieco ładniej ujmują to słowniki tłumacząc, że immersja oznacza „stan, w którym osoba podświadomie nabywa kompetencje językowe na skutek zanurzenia w rzeczywistości nowego dla niej języka”. Panuje powszechne przekonanie, że najlepszym sposobem na szybkie przyswojenie języka obcego jest wyjazd do kraju tego języka. Dlaczego? Właśnie dlatego, że tam siłą rzeczy zanurzymy się w języku. Będziemy nim otoczeni z każdej strony, w każdej sytuacji i ciężko będzie nam od niego uciec. W tym przypadku będziemy mieli do czynienia z tzw. immersją pełną. Ta niesie jednak za sobą pewne ryzyko. Pochłonięci przez nowy język, ze sporadycznym kontaktem z językiem ojczystym, z czasem zaczniemy wypierać jego struktury. To tak jakby nasz mózg chciał sobie wygospodarować miejsce dla nowego systemu komunikacji. Efekt? Wracasz do Polski i w każde zdanie w języku ojczystym wplatasz tureckie słowo. Tak odruchowo. Żeś niby taki światowy. Bardziej ekstremalna wersja zakłada, że Twój język ojczysty zostaje w całości zastąpiony nowym językiem. Jest to tzw. submersja. Z nią mamy do czynienia wówczas, gdy w nowej rzeczywistości nie mamy możliwości kontaktu ze swoim językiem. Obstawiamy, że może dojść do tego wówczas, gdy podczas swych wakacyjnych wojaży poznajesz śniadego ciemnookiego, który najpierw wywozi Cię na turecką wieś, przetrzymuje z dala od cywilizacji, a następnie sprzedaje za wielbłąda… Załóżmy jednak, że ani nie będziemy wracać do Polski po dłuższym „wygnaniu”, ani nie zostaniemy zhandlowani. Jak mamy nauczyć się języka nie opuszczając kraju? Jak się w nim zanurzyć? Na potrzeby własne zaaranżujemy sobie środowisko immersji częściowej.

Techniki immersyjne: tak zrób!

Jak już wspomnieliśmy, istotą immersji językowej jest zanurzenie się w języku. Aby tego dokonać wystarczy kilka technik, które pozwolą nam wykreować sobie swoje własne, osobiste środowisko immersyjne (o większości z nich już wcześniej miałeś okazję przeczytać na naszym blogu). Dzięki temu, nie tylko nauczymy się języka, ale dostaniemy namiastkę wrażenia życia w Turcji, ponieważ będziemy otaczać się wszystkim tym, co tureckie. Pierwszym krokiem będzie kurs językowy. Świetna decyzja, ale… Dwa razy w tygodniu. Kilkadziesiąt minut… Toż to zaledwie brodzik. W nim możemy się co najwyżej zamoczyć, ale nie zanurzyć. Dla tych wszystkich, którzy oczekują czegoś więcej, zorganizujemy sobie swoją własną, małą Turcję. Tutaj, w Polsce. I będziemy się w tych wszystkich turcyzmach zanurzać do woli. Co zatem zrobić?

  • Nie zmieniaj swoich nawyków (szczególnie jeśli są wśród nich te, do których sami przekonywaliśmy Cię jakiś czas temu). Na nic zdadzą się postanowienia, że od dziś/jutra, każdego dnia siadasz i przez godzinę nie odrywasz się od nauki słówek. Zamiast tego – zmień język w komputerze i na Facebooku (koniecznie!). Dzięki temu do Twojego słownika wpadnie kilkaset słów, które będą rzucać Ci się w oczy po każdym zalogowaniu. Nie ma opcji, żebyś ich nie zapamiętał.
  • Czytaj książki w języku tureckim. Nie musisz zaczynać od trylogii. Sięgnij po bajki i konsekwentnie pielęgnuj swoją umiejętność czytania ze zrozumieniem. Nie rozumiesz? Zostaw ten słownik! Idź dalej i spróbuj wywnioskować znaczenie nieznanego słówka z kontekstu.
  • Oglądaj tureckie seriale. W oryginale. Bez lektora. Ewentualnie z napisami. Pukniesz się w głowę pytając: „Jak to? Przecież jestem dopiero na poziomie początkującym!”. A pamiętasz jak mówiliśmy, że nie od razu Stambuł zbudowano? Spokojnie. Na początek możesz podziwiać urodę bohaterów czy widoki znad Bosforu. Zobaczysz, że przy okazji, wpadnie Ci w ucho kilka słów, które odtąd już na zawsze zapiszą się w Twojej pamięci.
  • Słuchaj tureckiego radia. I wcale nie jak na tureckim kazaniu, a tak mimochodem. Szykujesz się do pracy, jedziesz w autobusie, odkurzasz mieszkanie – włącz radio, niech leci w tle. Nie musisz się nawet skupiać na audycji. Chodzi tylko o to, aby język turecki towarzyszył Ci możliwie jak najczęściej. Nawet nie wiesz, kiedy zaczniesz rozumieć to, co do Ciebie mówią.
  • Rozmawiaj. Możesz również prowadzić monologi – mówiliśmy już sobie o tym, pamiętasz? I wiedz, że nie zawsze mówienie do siebie oznacza problemy natury psychicznej. Więc jak już dogadasz się sam ze sobą, zacznij rozmawiać z innymi. Każda minuta konwersacji w języku tureckim, będzie na wagę złota. Jeśli nie masz w swoim otoczeniu osoby, z którą mógłbyś wymienić się kilkoma turcyzmami, poszukaj jej w internecie. Jeśli masz jakieś opory przed mówieniem, zacznij od pisania. W otchłani sieci znajdziesz mnóstwo stron umożliwiających Ci kontakt z osobami ze wszystkich stron świata. W wolnej chwili zajrzyj na https://polyglotclub.com/, https://www.mylanguageexchange.com/ czy https:// https://www.hellolingo.com/.
  • Zanim zaczniesz stosować powyższe techniki zaparz sobie turecką herbatę i przygotuj zapas lokum. Turecki świat zacznie istnieć równolegle do polskiego. Misja zakończona.

Próbujesz się wymigać tłumacząc, że to wcale nie jest takie proste? Że nie jest łatwo odtworzyć turecką rzeczywistość na polskiej ziemi? Że nie da się zanurzyć w języku tureckim w momencie, gdy zewsząd jesteśmy bombardowani co najwyżej angielskim? Że mało u nas „tureckości”? Taki mamy klimat. A oprócz niego mamy muzykę, filmy i literaturę. Wszystko po turecku. No i mamy Lisan.

Anna Rychlewicz

Scroll to Top