Czy warto przeklinać po turecku?

3 czerwca 2018

Czy wiesz, że mówienie w języku obcym to przeklinanie? Rozmowy w innym języku, niż język ojczysty powinniśmy postawić na równi z wulgaryzmami. A ponieważ jesteśmy mądrzy i inteligentni to wiemy, że używanie brzydkich słówek jest złe. Poza tym świadczy o naszym wychowaniu… nie całkiem dobrym. Wszystko sobie wyjaśniliśmy? No. To dziękujemy za uwagę. Dobrze… to tak na rozluźnienie. Choć wbrew pozorom to wcale nie był żart. Właśnie taką opinię przedstawił kilka lat temu szef parlamentu Krymu. Uznał, że rozmowy w innych językach, niż język rosyjski, są przeklinaniem. W związku z tym, powinno się je wyeliminować. My jednak niczego eliminować nie będziemy. Mało tego – nie tylko będziemy rozmawiać w języku obcym i ambitnie się go uczyć, ale też w nim przeklinać. Dlaczego?

Naucz innego języka polskiego…

Wulgaryzmy są jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów językowych. Zaprzeczysz? A przypomnij sobie sytuację, jak raz czy drugi zaczepiony na tureckiej ulicy, przyznałeś, że jesteś z Polski. Czy oby na pewno żaden rodowity Turek z uśmiechem na ustach nie zaczął udowadniać Ci swojej znajomości języka polskiego? I zaraz obok „polski Lewandowski” nastąpiło soczyste „kur*** ja pierd***”. No dalej! Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie nauczył obcokrajowca choć jednego nieładnego słówka. A swoją drogą – też masz wrażenie, że podczas wypoczynku nad Morzem Egejskim częściej słyszysz polską „kur***”, niż coś rodowicie tureckiego?

Nie bądź gorszy (lepszy?)

Wulgaryzm, choć uważany za nieprzyzwoity i ordynarny, jest żywą częścią każdego języka. Może być źle postrzegany. Może mierzić, wypowiedziany z ust damy. Może odpychać, kiedy używany jest zamiast przecinka. Może po prostu gorszyć. Niemniej jednak, był, jest i będzie. Wszędzie. Nawet jeśli w Twoim domu panuje zasada „zero wulgaryzmów” i w kulminacyjnym momencie zamiast soczystym mięsem, rzucisz „obyś wdepnął w LEGO na bosaka”, z wulgaryzmem spotkasz się na ulicy, w tramwaju, w telewizji… Jeśli zajedziesz komuś drogę (bo do końca nie ogarnąłeś przepisów ruchu drogowego w Turcji – Byłeś? Więc wiesz o co chodzi) i prócz żywej gestykulacji usłyszysz wiązankę melodyjnych słów, chyba fajnie byłoby zrozumieć, co ów użytkownik ruchu ma Ci do powiedzenia, prawda? Jeśli gorączkowo śledzisz losy ulubionego serialowego bohatera, a ten od czasu do czasu posługuje się językiem ulicy, dobrze być świadomym także jego ciemnej strony, no nie? Ale czy wulgaryzmy to rzeczywiście samo zło?

Ucz się szybciej

…konkretniej to samych przekleństw. Ale nauka mówi, że wplatanie niecenzuralnych słówek do procesu uczenia, usprawnia go i nieznacznie przyspiesza. A jak to jest z samym przyswajaniem brzydkich wyrazów? Zatrzymaj się na moment i sięgnij pamięcią do chwili, w której po raz pierwszy usłyszałeś jakieś przekleństwo w języku obcym. Czy przypadkiem nie jest tak, że automatycznie zapisało się ono w Twojej pamięci? Przyznaj, czy nie szybciej wpada w ucho dźwięczne „siktir” czy wyraziste „orospu”, niż jakieś tam „battaniye” albo „fırıncı”? Ale to nie wszystko…

Ojojane miejsca bolą mniej

Czy wiesz, że przeklinanie ma także podłoże medyczne? Otóż brzydkie słowa pomagają radzić sobie z bólem. Choć większość z nas może potwierdzić na własnym przykładzie, że kiedy uderzymy się w mały palec u nogi i instrumentalnie wyrwie nam się coś niecenzuralnego, jakoś od razu boli mniej… to łagodzenie bólu dzięki wulgaryzmom zostało udowodnione naukowo. Pewien brytyjski psycholog przeprowadził doświadczenie, w którym poprosił studentów, by możliwie długo trzymali rękę w lodowatej wodzie. Jednej grupie pozwolono w tym czasie przeklinać, drugiej natomiast zakazano wulgaryzmów. Co się okazało? Otóż ci, którzy podczas trwania eksperymentu mogli do woli używać ciemnej strony języka, znacznie lepiej znosili ból i przeciętnie wytrzymali z ręką w wodzie o 40 sekund dłużej niż ugrzecznieni koledzy.

Szanujemy oczywiście tych, którym przez usta nie przejdzie nic mocniejszego od „motyla noga”. Rozumiemy, że ktoś nie czuje potrzeby uczenia się wulgaryzmów w języku obcym. Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, że slang, w którym zawierają się wszelkie przekleństwa i wulgaryzmy, to część żywego języka, od którego nie uciekniemy. Choćbyśmy chcieli. A jeśli wręcz przeciwnie – wolisz gonić króliczka – wpadnij na warsztaty „Turecki dla niegrzecznych”. Tam nauczymy Cię praktyki 🙂

Anna Rychlewicz

Scroll to Top